|
www.osada.fora.pl Lokalne forum rodzimowierców i miłośników historii polskich Słowian
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tworzymir
Dołączył: 23 Lut 2010 Posty: 257 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 22:22, 16 Lis 2010 Temat postu: Idea niegdyś mi bardzo bliska... |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Czw 21:51, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Mógłbyś napisać coś więcej? Bo tu tylko wywiad i nie ma do czego się odnieść w rozmowie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tworzymir
Dołączył: 23 Lut 2010 Posty: 257 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Sob 23:32, 20 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Chodziło mi o wątek chrztów i ślubów kościelnych. Jaki macie do tego stosunek?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Sob 23:58, 20 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Dla mnie to też żenujące. Chrzcić dziecko nie będąc katolikiem tudzież brać ślub kościelny(chyba, że jednostronny w ostateczności). Trochę mi to zalatuje jakimś strachem przed ostracyzmem ze strony rodziny czy społeczeństwa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tworzymir
Dołączył: 23 Lut 2010 Posty: 257 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 1:29, 21 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
W takim razie wielu z naszych przodków też było żenujących skoro żyli w dwuwierze. Stara wiara w sercach ludzi nie umarła z dnia na dzień i z dnia na dzień się nie odrodzi. Był okres, kiedy ludzie zachowywali pozory nawrócenia, a w ukryciu pielęgnowali tradycję. Ciekawe w jakim momencie my się znajdujemy obecnie. Wielu się wydaje, że zmienią świat od zaraz. Dla mnie to infantylizm charakterystyczny dla subkultury black metalowej. Łatwo głosić piękne hasła i opluwać innych. Też takich znałem. Nigdy nie dojrzeli. Chyba już zawsze pozostaną nastolatkami wewnątrz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Nie 12:06, 21 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W takim razie wielu z naszych przodków też było żenujących skoro żyli w dwuwierze. Stara wiara w sercach ludzi nie umarła z dnia na dzień i z dnia na dzień się nie odrodzi. Był okres, kiedy ludzie zachowywali pozory nawrócenia, a w ukryciu pielęgnowali tradycję. |
Tylko, że dzisiaj nikt cię za to raczej nie zabije.
Nie chodzi o to, żeby zmieniać świat od razu ale o to, żeby robić swoje, bo za nieochrzczenie dziecka czy wzięcie ślubu cywilnego nikt ci krzywdy nie zrobi, jednak realia są trochę inne niż kilkaset lat temu. No chyba, że wierzyć katolickiej prawicy, która mówi, że ten kto nie jest katolikiem to nie jest Polakiem. Ale jeżeli to prawda to ja podziękuję za taką polskość.
Uważam, że w dzisiejszych czasach po prostu nie trzeba stwarzać pozorów. Jest w naszym kraju sporo mniejszości religijnych i jakoś żyją i mają się całkiem nieźle, czemu mamy być gorsi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tworzymir
Dołączył: 23 Lut 2010 Posty: 257 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pon 18:10, 22 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | za nieochrzczenie dziecka czy wzięcie ślubu cywilnego nikt ci krzywdy nie zrobi, jednak realia są trochę inne niż kilkaset lat temu |
Są różne przypadki w rodzinach, w szkołach, wśród rówieśników. Nie mówię o zabóstwie ale w myśl powiedzenia: "Wystający gwóźdź zawsze ktoś dobije." można narazić siebie i rodzinę na duże nieprzyjemności. A przecież jedną z najwyższych wartości osób wyznających stare zasady jest rodzina. Pamiętajmy, że dla osób, które całe zswoje życie oparły na zasadach katolicyzmu trudno jest zrozumieć kogoś, kto je odrzuca. To po naszej stronie leży inicjatywa. To my musimy udowadniać, że wiara przodków nie jest tworem diabła. Odrzucając bezwzględnie wszystko, co pragnęli nam przekazać rodzice i dziadkowie, skazujemy ich na pozycję totalnie przegraną. W takiej sytuacji bronią się i całą winę przerzucają na nas. Tak dochodzi do rozłamów w niektórych rodzinach. Sami z żoną tego doświadczyliśmy i możemy coś o tym powiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Pon 19:16, 22 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
To my musimy udowadniać, że wiara przodków nie jest tworem diabła. |
Ja nie czuję się zobowiązany do udowadniania czegoś. Szczególnie jeżeli to perły przed wieprze. Robię swoje i chyba całkiem nieźle na tym wychodzę.
Sam doświadczyłem różnych nieprzyjemności(włącznie z listami z pogróżkami) na tym tle, ale wychodzę z założenia, że jeżeli chcemy żeby nas traktowano poważnie, a nie jak bandę dziwaków co nie dość, że mówią co innego to co innego robią, to należy trzymać się jakichś swoich zasad.
Cóż-jeżeli ktoś ma takie zasady, że nie koliduje mu uprawianie religii, dzięki której znamy swoją wiarę z kronik i kilku innych źródeł, bądź też nie przeszkadza mu wychowywanie dziecka w tej religii, to winszuję. Ja bym nie potrafił zrobić tego z czystym sumieniem. Nie piszę tego po to żeby siać nienawiść do jakiejś religii, ale po prostu widzę jak jest.
Najgorsze co może być, to uwierzenie w to, że zwalając całą winę na nas mają rację.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wiesław dnia Pon 19:16, 22 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ptasiek Administrator
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Oz
|
Wysłany: Pon 21:38, 22 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Tworzymir napisał: | Cytat: | za nieochrzczenie dziecka czy wzięcie ślubu cywilnego nikt ci krzywdy nie zrobi, jednak realia są trochę inne niż kilkaset lat temu |
Są różne przypadki w rodzinach, w szkołach, wśród rówieśników. Nie mówię o zabóstwie ale w myśl powiedzenia: "Wystający gwóźdź zawsze ktoś dobije." można narazić siebie i rodzinę na duże nieprzyjemności. A przecież jedną z najwyższych wartości osób wyznających stare zasady jest rodzina. Pamiętajmy, że dla osób, które całe zswoje życie oparły na zasadach katolicyzmu trudno jest zrozumieć kogoś, kto je odrzuca. To po naszej stronie leży inicjatywa. To my musimy udowadniać, że wiara przodków nie jest tworem diabła. Odrzucając bezwzględnie wszystko, co pragnęli nam przekazać rodzice i dziadkowie, skazujemy ich na pozycję totalnie przegraną. W takiej sytuacji bronią się i całą winę przerzucają na nas. Tak dochodzi do rozłamów w niektórych rodzinach. Sami z żoną tego doświadczyliśmy i możemy coś o tym powiedzieć. |
Spróbuję moją osobą przedstawić inną opinię.
Trudno wykorzenić z siebie tak wyższe wartości jakimi są miłość i wiara. Dla mnie na przykład trudnością staje się strach przed karą, a dlaczego ? Jeśli bym uwierzyła to bym potwierdziła całą sobą istnienie "świętości", odwracając się od Boga Ojca czy bym naraziła się na jego złość ? Przeraża mnie trochę piekło, demony czy mściwe anioły. Do zmiany wiary trzeba być pewnym, tym bardziej trochę ostatnio czytam o egzorcyzmach, i wiem że demony tylko czekają na takie niezdecydowane osoby
Co do wiary różnowierców, trudno mi odpowiedzieć na te pytanie, bo trzeba być jednym z wierzących. Ale jeśli ktoś kocha swoją wiarę całą swoją duszą i wierzy w nią, to rodzina nie powinna stanowić przeszkody. Jakbym całkowicie stanęła po stronie chrześcijaństwa, obrazą dla Boga Ojca byłoby ochrzczenie dziecka w innej wierze. Dlatego ja bym chciała aby moje dziecko miało prawo wyboru, kiedy osiągnie dojrzałość w tak ważnych wyborach.
Ale rzeczywistość jest inna, trudniejsza. Jak bym ochrzciła swoje dziecko w innej wierze, czy psychicznie dałoby by radę wśród rówieśników ? Jeśli kolega Wiesław pisze o takich rzeczach, to co ma zrobić 6 czy 10 latek. Łatwiej być ateistą czy katolikiem.
Dlatego chciałbym oszczędzić swojemu dziecku tych nieprzyjemności i w ogóle nie zaznaczać go w żadnej religii. Ale tu znowu podsuwa się kontrargument, czy obronię go przed złem? Wiara daje obronę przed złymi "mocami". Chociaż nie słyszałam o przypadkach dzieci ateistów, które zmagają się z tego typu problemami
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Wto 12:14, 23 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jeśli kolega Wiesław pisze o takich rzeczach, to co ma zrobić 6 czy 10 latek. |
Zapomniał wół, jak cielęciem był. Chyba naprawdę demonizujecie albo nie chodziliście nigdy z dzieciakiem innego wyznania do szkoły.
Ja sam po sobie doświadczyłem, że niektórzy potrafią być na tym tle nieprzyjemni, ale to zdecydowana mniejszość. Miałem w szkołach jehowców, zielonoświątkowców i różnych takich i jakoś poza sporadycznymi przypadkami czy żartami sytuacyjnymi, z których sami się śmiali albo je powodowali, żadnych nieprzyjemności nikt nie zaznał. Naprawdę bycie innego wyznania w szkole gdzie 98% to katolicy nie jest jakieś nie wiadomo jakie i Hiszpańska Inkwizycja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Nial
Dołączył: 02 Lut 2010 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 16:27, 07 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Musiałem się uspokoić, żeby tu coś składnego napisać - bo ja się za łatwo denerwuję takim tematem i niezwykle ciężko mi na spokojnie wyrazić to, co uważam Po prostu za nerwowy jestem na ten temat. Ale ok.
Oczywiście że dziecko nie ochrzczone, może być wytykane palcem w szkole. Ale to się zmienia. Na razie wszystko ładnie wygląda na papierze, a praktyka kuleje, ale są przecież w szkołach zajęcia z etyki zamiast "religii"(=75% czasu dla katolickiej). Tyle że rolą rodziców jest zainteresować się, kto te zajęcia prowadzi i ew. interweniować. I rolą wychowawców jest tak prowadzić zajęcia, żeby promować tolerancję. To się powoli zmienia na lepsze.
Ja ze swojej szkoły nie pamiętam, żeby ktoś był specjalnie szykanowany - czy był Świadkiem Jehowy (traktowani jak ciekawostka, bywały niegroźne żarty), ateistą (ci wręcz byli uważani za bardziej "fajnych" :/ ), ale jak ktoś był "zatwardziałym" katolikiem i próbował swoją wiarę innym narzucać, chodził codziennie do kościoła, miał prze...chlapane i był uważany za dziwaka. Więc to chyba rodzice i nauczyciele są autorami tego problemu, bo dzieciaki w szkole podchodzą do tego inaczej. Ale może to u mnie w Ostrowcu Świętokrzyskim, może w większych miastach jest inaczej?
Często słyszę argument, że dziecko będzie czuło się wyobcowane, bo "inne dzieci będą szły do Komunii w ładnych ubrankach i będą dostawać prezenty" a dziecko będzie na to patrzeć. Ale zaraz, można chyba to "czymś" zastąpić? Jakimś rytuałem/świętem, lub zabawą, choć trochę zgodną z prastarą tradycją? A może była jakaś, która by tu pasowała? Nie wiem, nie znam się, ale wydaje mi się, że troszkę chęci i coś tu można zdziałać. Obdarować też prezentem - ale z umiarem? Bo chyba zresztą, dziś dla dzieciaków Pierwsza Komunia zwykle nie ma nic wspólnego z wiarą, to popkulturowy świat dorosłych sprawia, że dla nich liczą się "laptopy", jak kiedyś rowery i zegarki...
Wkurza mnie argument, żeby brać ślub kościelny bo rodzina itp. Akurat nie słyszałem o przypadku, żeby komuś rodzice nie pomogli bo nie wziął ślubu, ale ja osobiście bym takiej pomocy nie chciał. Ale trzeba zrozumieć, że czasem nie ma wyboru. Bez przesady z tym poświęcaniem się dla ideałów, w ten sposób spojrzenia na naszą kulturę nie zmienimy, a będą nas uważać tylko za "niegroźnych dziwaków". Można pójść na kompromis. O ile wiem, Kościół Katolicki dopuszcza, przy zachowaniu specjalnych procedur, ślub katolika z "niewierzącym". Znalazłem taki oto tekst i wydaje mi się to, jak na moje zdanie o Kościele Katolickim, wręcz niesłychanym z ich strony ustępstwem:
[link widoczny dla zalogowanych]
"Strona niewierząca nie musi -- i nie powinna -- podczas liturgii ślubnej wypowiadać ani jednego słowa, które byłoby niezgodne z jej przekonaniami. Do tego stopnia, że nawet w wypowiadanej przez nią przysiędze małżeńskiej można pominąć wezwanie Boga i świętych.
Sakrament jest zawierany ze względu na stronę wierzącą. Strona niewierząca przystępuje więc do ślubu kościelnego dlatego, że dla drugiej strony jest to sprawa bardzo ważna -- i to wydaje się motywem zupełnie wystarczającym. Również i Kościół udziela ślubu ze względu na stronę wierzącą, dlatego nie może tu być mowy o jakiejś zniewadze sakramentu, mimo że jedna ze stron jest niewierząca. I to jest odpowiedź na drugą naszą wątpliwość."
To tyle ze strony Kościoła. A z "naszej" strony? Jest jakieś oficjalne stanowisko czy dokument? Bo mnie się wydawało, że "nasza" wiara właśnie bardziej polega na uczuciach i przeżyciach wewnętrznych, na odbieraniu i szanowaniu przyrody, niż na dogmatach. Więc wszelkie ataki na rodzimwierców którzy biorą śluby kościelne z katolikami (bo dla katolików to ważne), wydają mi się być tylko wymysłami na potrzebę chwili.
Być może uznacie, że jako osoba która nie deklaruje się jednoznacznie jako "rodzimwierca" nie mam prawa takich spraw orzekać, ale takie mam zdanie i nie boję się go przedstawiać. Bo skoro Kościół Katolicki daje taką możliwość, to dlaczego Stara Wiara nie ma jej dawać? Kojarzy mi się to właśnie z poruszoną już tu kwestią infantylnych black-metalowych tekstów, które ja streszczam jako "napierdalać katolików, niszczyć wroga, bo zniszczyli nasz układ wierzeń i kultur" - bez możliwości kompromisu. (Ptasiek jest katoliczką, to co, mam jej nienawidzić za to, co należni do Kościoła ludzi zrobili setki lat temu? Głupie, prawda? A już kiedyś jedna osoba z tego powodu kazała sobie skasować konto na forum...). Moim zdaniem to do niczego nie doprowadzi, trzeba promować własne wierzenia i kulturę, ale próbować współżyć z tym co już się tu mocno zagnieździło bo z dnia na dzień tego nie zmienimy - jednocześnie głośno i spójnie przeciwstawiać się atakom na nas. Siać, siać, siać... plewić, plewić, plewić...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nial dnia Wto 16:45, 07 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiesław Administrator
Dołączył: 21 Lut 2010 Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fordon
|
Wysłany: Wto 17:24, 07 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja ze swojej szkoły nie pamiętam, żeby ktoś był specjalnie szykanowany - czy był Świadkiem Jehowy (traktowani jak ciekawostka, bywały niegroźne żarty), ateistą (ci wręcz byli uważani za bardziej "fajnych" :/ ), ale jak ktoś był "zatwardziałym" katolikiem i próbował swoją wiarę innym narzucać, chodził codziennie do kościoła, miał prze...chlapane i był uważany za dziwaka. Więc to chyba rodzice i nauczyciele są autorami tego problemu, bo dzieciaki w szkole podchodzą do tego inaczej. Ale może to u mnie w Ostrowcu Świętokrzyskim, może w większych miastach jest inaczej? |
Ja u siebie w szkole w ogóle czegoś takiego nie doświadczyłem. Było zasadniczo jak mówisz. Problem głównie wymyślają dziadkowie, którzy są tak zagrzybiali(z szacunkiem do wszystkich dziadków, ale często taka jest prawda), że wszelkie odstępstwo od tego co oni uważają, jest zbrodnią i najpewniej poskutkuje ukamienowaniem dziecka przez tłum katolickich dzieci na długiej przerwie, albo rodzice, którzy się po prostu boją bo albo tak im powiedzieli dziadkowie, albo sami wierzą, ze po szkołach chodzi hiszpańska inkwizycja.
Cytat: | Często słyszę argument, że dziecko będzie czuło się wyobcowane, bo "inne dzieci będą szły do Komunii w ładnych ubrankach i będą dostawać prezenty" a dziecko będzie na to patrzeć. |
Znam Świadków Jehowy i dzieci z rodzin wojujących ateistów. Nikt nie czuł się poszkodowany tym, że nie szedł do komunii. U nas są postrzyżyny i kosopleciny. Które na dodatek są świętem głęboko indywidualnym, a nie masowym staniem w kolejce dzieci w "ładnych ubrankach" żeby dostać od księdza komunię, a potem obrazek z "Matkoboską" albo "Pambukiem"(ba, katolickie dzieci w większości nie dostrzegają sensu tego sakramentu bo same z siebie nawet, a nie skłonione przez popkulturowy świat dorosłych, liczą tylko na prezenty i na przyjęcie gdzie się będą mogły nawpieprzać i pośmiać się z kuzynostwem).
Dlatego też nie widzę sensu zastępowania czymś tego, a po prostu lepiej róbmy swoje i się nie czujmy przez to gorsi, bo nam ktoś przez całe życie wmawiał, że jeżeli nie będziemy katolikami, to będziemy gorsi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tworzymir
Dołączył: 23 Lut 2010 Posty: 257 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Sob 11:36, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W takim razie wielu z naszych przodków też było żenujących skoro żyli w dwuwierze. Stara wiara w sercach ludzi nie umarła z dnia na dzień i z dnia na dzień się nie odrodzi. Był okres, kiedy ludzie zachowywali pozory nawrócenia, a w ukryciu pielęgnowali tradycję. |
Cytat: | Tylko, że dzisiaj nikt cię za to raczej nie zabije. |
"Katechizm [Soboru Trydenckiego], owo najpopularniejsze i najbardziej mi autorytatywne streszczenie teologii katolickiej, podaje nam najpełniejszą i najzwięźlejszą definicję miłości bliźniego; jest ona głęboko mądra i filozoficzna. Miłość bliźniego to nadprzyrodzona cnota, sprawiająca, że miłujemy Boga nade wszystko, a swoich bliźnich jak siebie samych ze względu na miłość Boga. Tak więc po Bogu mamy miłować swojego bliźniego jak siebie samych i to nie w byle jaki sposób, lecz ze względu na miłość Boga i w posłuchu dla Jego praw. Cóż to jednak znaczy "miłować"? Amare est velle bonum, odpowiada filozof. "Miłować to życzyć dobrze temu kogo się miłuje." Komu mamy życzyć dobrze zgodnie z nakazem miłości bliźniego? Naszemu bliźniemu, to znaczy nie tylko temu czy tamtemu człowiekowi, lecz każdemu. Czym jest owo dobro, którego życzy miłość bliźniego? Przede wszystkim dobrem nadprzyrodzonym, a następnie dobrami z porządku naturalnego, które nie są sprzeczne z tym pierwszym. Wszystko to zawiera się w sformułowaniu "ze względu na miłość Boga".
Wynika stąd, że możemy miłować naszego bliźniego także wtedy gdy okazujemy mu swoją dezaprobatę, sprzeciwiamy się mu, wyrządzamy mu jakąś szkodę materialną, a nawet, w pewnych przypadkach, pozbawiamy go życia; krótko mówiąc, wszystko sprowadza się do tego, czy w przypadku, gdy okazujemy mu swoją dezaprobatę, sprzeciwiamy się mu lub upokarzamy go, czynimy to dla jego własnego dobra, czy też dla dobra kogoś czyje prawa są większe niż jego, czy po prostu, by bardziej przysłużyć się Bogu.
Jeżeli okaże się, że okazując mu dezaprobatę lub urażając naszego bliźniego działamy dla jego dobra, to jest rzeczą oczywistą, że go miłujemy, nawet sprzeciwiając się mu lub krzyżując jego zamierzenia. Chirurg wypalający tkanki pacjenta lub amputujący mu zgangrenowaną kończynę może mimo wszystko go miłować. Jeżeli karcimy występnych ludzi, nakładając im ograniczenia lub karząc ich, to mimo wszystko ich miłujemy. Jest to miłość bliźniego - doskonała miłość bliźniego.
Często bywa konieczne sprawianie nieprzyjemności lub urażanie jakiejś osoby nie dla jej własnego dobra, lecz po to, by uwolnić kogoś innego od wyrządzonego przez nią zła. Obowiązkiem miłości bliźniego jest wtedy odparcie niesprawiedliwego gwałtu ze strony napastnika; można wyrządzić napastnikowi tak wielką szkodę jak tylko jest to konieczne w obronie. Byłoby tak w wypadku, gdyby ktoś zobaczył rozbójnika napadającego na podróżnego. W przypadku takim zabicie, zranienie, a przynajmniej podjęcie takich kroków, które uczyniłyby napastnika bezsilnym, byłoby aktem prawdziwej miłości bliźniego.
Dobrem wszystkich dóbr jest Dobro boskie, dokładnie tak jak Bóg jest dla wszystkich ludzi Bliźnim wszystkich bliźnich. W konsekwencji miłość należna człowiekowi, ponieważ jest on naszym bliźnim, powinna być zawsze podporządkowana miłości należnej naszemu wspólnemu Panu. Dla Jego miłości i w Jego służbie nie wolno nam wahać się urażać ludzi. Stopień naszego wykroczenia przeciwko ludziom jest mierzony stopniem naszego zobowiązania wobec Niego. Miłość bliźniego jest najpierw miłością Boga, a dopiero wtórnie miłością naszego bliźniego ze względu na Boga. Poświęcanie tej pierwszej jest odrzucaniem tej drugiej. Dlatego urażanie naszego bliźniego ze względu na miłość Boga jest prawdziwym aktem miłości bliźniego. Nie urażanie naszego bliźniego, gdy wymaga tego miłość Boga, jest grzechem."
Ks. Dr Félix Sardá y Salvany, "Liberalizm jest grzechem", Poznań 1995
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|